piątek, 22 czerwca 2012

Everybody lies, lies, lies. It's the only truth sometimes.

Rozdział VIII


"Everybody lies, lies, lies.
It's the only truth sometimes."



Gorąca dłoń chłopaka gładzi moje nagie plecy. Przyjemny dreszcz przechodzi moje ciało. (Nie myślcie sobie, że między nami do czegoś doszło! Nie! On tylko obrysowuje kontury niewielkiego tatuażu, na dole kręgosłupa. Czerwona różyczka, jej kolor symbolizuje moją siłę i miłość, a przy kolczastej łodyżce znajduje sie napis 'alive'. Symbolizujący moją "nieśmiertelność" 
***
Doceniamy życie, dopiero kiedy się kończy. Żałujemy podjętych przez nas decyzji, pragniemy tego co nieosiągalne. Przykro mi, czasu nie cofniesz. Zanim przyzwyczaisz się do śmierci minie trochę czasu, ale nie zapominaj, że dostałeś szansę, aby skosztować tego przysmaku. A teraz trzeba powiedzieć krótkie i bolesne 'Do widzenia' 
***
-Pasuje do Ciebie idealnie. Jest taki delikatny jak ty.-Posłał jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Wygodnie ułożyłam głowę na jego torsie. Owszem, zaangażowałam się w ten związek, czuję coś do niego, ale nie jestem pewna czy jest to prawdziwa miłość. Wiem, iż jest cząstką mnie, kawałkiem układanki w moim marnym życiu, ale czy można zakochać się po kilku dniach znajomości?  Zaryzykowałam, jestem szczęśliwa. 
-Zayn? 
-Mhm?- Uniosłam się na łokciach, spojrzałam w te cudowne, czekoladowe oczy. Śmieją się, a małe iskierki tańczą taniec szczęścia. Wszyscy kłamią, wiec czemu ja nie mogę? I tak zaraz mnie tu nie będzie. Poradzi z tym sobie, przecież, może mieć każdą, więc czemu ja? Ciągle upadam na dno, upadam i nie mogę się odbić. Więc po co mam próbować, skoro i tak spadnę...Myślałam, że moge latać, ale nie wiem dlaczego przegrywam. Myślałam, szczęście mnie odnalazło, ale teraz wiem, że modlitwy nie zdziałały. Nadal jestem kroplą w oceanie, która ginie pomiędzy innymi, lepszymi. 
-Obiecaj, będziesz obok mnie do końca.- Niczego nieświadomy, z uwodzicielskim uśmiechem kiwa głową i odgarnia moje złote pukle włosów, które opadają na policzek. Nagle w zagłębieniu za uchem czuję, jego miękkie, wilgotne wargi. Jestem w niebie, z rozkoszy przymknęłam powieki, spod których wypłynęła jedna, krystaliczna łza.


"I don't wanna waste the weekend,
If you don't love me, pretend
A few more hours, then it's time to go."



-Malik, zostaw nas samych.-Sielankę przerwali 'rodzice' i Shane. Wiedzą. Podciągnęłam nogi pod siebie, i na kolanach ułożyłam głowę. Nie panikuję, wszyscy mamy jedno życie do przeżycia, jedną miłość do oddania, i tylko jedno serce do złamania. Spojrzałam po wszystkich twarzach, ludzi obecnych w moim pokoju. Wszystko jest takie obce. 
-Kochanie tak mi przykro. Obiecuję, że załatwimy Ci najlepszą klinikę i opiekę na całym świecie. Wyjdziesz z tego.- Chcą pomóc, myślą,że tego właśnie chce. Kolejnej szansy. Kolejnej potyczki. Kolejnego zawodu. Kolejnej porcji bólu. Pokręciłam przecząco głową. 
-Od 9 lat pragnę końca mojej egzystencji, jednak nie było mnie stać na popełnienie samobójstwa. W końcu Bóg mnie wysłuchał. Rodziny się by żyć, a żyjemy by umierać. Taka kolej rzeczy. 


Całe ciało chłopaka drży, zaciska mocno szczękę...raz...dwa...odwrócił się i uderzył pięścią w ścianę. 
-NIE! Pojedziesz tam, nie pozwolę Ci zranić moich przyjaciół. Znajdę klinikę, i pojadę tam z tobą.- Złapał się za głowę.- Nie powiem im. Ty to zrobisz, jak wszystko sobie ułożysz w głowie. 
-Shane...
-NIE! Zrobisz to co mówię.-Rodzice próbowali go uspokoić, ale on totalnie zaczął się rozsypywać. Zrobię to, zrobię to dla niego...
-Dobrze wiesz, że i tak umrę. Prawda? A ty będziesz to oglądał. Wypadające włosy, chwila nadziei, a potem to i tak nadejdzie. Zamknę oczy, odejdę.- Nie odpowiedział. Wyszedł bez słowa. 


__
Awww, dziekuję wam za wszystkie wejścia i komentarze! Za to, iż ze mną jesteście ;** Nowy rozdział...krótki, ale wydaje mi się, że nie jest zły :)) Trochę smutny ;p Czekam na wasze opinie ♥ 


PS. Przepraszam za błędy ;p 

niedziela, 10 czerwca 2012

sorry for party rocking

Rozdział VII
"sorry for party rocking"
Koniuszkami palców dotknęłam zawieszki, tak jakbym bała, że się poparzę. To wszystko dzieje się tak szybko, nie wiem co mam myśleć. Najlepiej nic, skarciłam się. Dziś zabawię się jak nigdy. Udowodnię, że nie jestem nudną szesnastką, z beznadziejnym życiorysem. Będę kimś, dziś się wybiję, poznam ludzi, dostosuję się. Przykleiłam do twarzy uśmiech, dobra mina do złej gry. Ruszyłam. Z dołu słychać pierwsze takty klubowej piosenki i rozmowy, dopiero co przybyłych gości. Mocno złapałam poręcz i ruszyłam przed siebie, ostrożnie stawiając każdy krok, aby nie zabić się na tych cholernych szpilkach. Z nerwów przygryzłam dolną wargę, nikogo z obecnych nie rozpoznaję. Same obce mi twarze, dusze...Powstrzymałam zbierające się w moich oczach łzy. Nie dziś, upadnę kiedy indziej, a teraz pozwolę ponieść się chwili. Niech ta noc skradnie moje serce.

Sięgnęłam po plastikowy kubek z cieczą, uniosłam go do ust aby poczuć smak piwa. Zakrztusiłam się, gorycz osiadła na języku. Jak ludzi mogą pić to świństwo. Zaczęłam się zastanawiać, jednak nie miałam zamiaru odstawić napoju na bok. Dotrzymam swojej obietnicy, choćbym cały jutrzejszy dzień miała przesiedzieć z głowa w kiblu. Zaczęłam wypatrywać któregoś z chłopców, moje towarzystwo zaczęło mnie nudzić. Postanowiłam zacząć swoje poszukiwania od kuchni, najprawdopodobniej to tam znajdę blondyna, który będzie przyssany do lodówki. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Przeciśnięcie się przez ten "mały" tłum znajomych moich znajomych nie jest wcale takie proste. Nagle czyjaś ręka wylądowała na mojej pupie.
-Hej mała chcesz się zabawić?-usłyszałam tuż przy swoim uchu, zebrało mi się na wymioty.-Wyglądasz strasznie pociągająco w tej kusej sukieneczce-oblizał wargi, które po chwili wylądowały ma moich. Odepchnęłam go z całej siły, jednak on nawet nie drgną. Okej...raz, dwa i...już chciałam wbić mu paznokcie w tą jego okropną buźkę, ale w ostatniej chwili oderwał się ode mnie, a raczej ktoś go ode mnie odciągną.
-Nie mam ochoty robić tu sceny, ale jeśli jeszcze raz w ujrzę Cię w pobliżu tej damy, to twoja własna matka Cię nie pozna. Jasne? No to wypierdalaj z tego domu.-Wysyczał mój wybawiciel. Odwróciłam głowę w drugą stronę, a to co ujrzałam osłabiło mnie. Słyszę jak ktoś coś do mnie mówi, czuję czyjś dotyk, ale teraz liczy się tylko Niall i rudowłosa piękność składająca niewinne pocałunki na twarzy chłopaka. Co ja sobie myślałam? NO CO JA SOBIE MYŚLAŁAM?! Świat zaczął wirować, obraz zaczął zanikać...zostaję sama. Znowu.

Silny wiatr kołysze koronami drzew. Znajduję się w samym środku jednego wielkiego nic...Ani jednej żywej duszy, tylko ja i wielkie dęby. Uniosłam oczy ku niebu i ujrzałam czarnego jak smoła kruka, kieruje się w moją stronę, z każdą sekundą jest co raz bliżej a jego pióra zmieniają kolor na biały. Na wylot przeszywał mnie swoimi ślepiami. Wygląda jakby chciał coś powiedzieć, ostrzec mnie...Zrobiłam niewielki krok do przodu. Zaskrzeczał a ja upadłam na kolana. Zaczęłam się dusić, w ustach poczułam krew. Splunęłam, jednak jej było więcej i więcej...Ostrożnie podniosłam się z ziemi, opierając o pnie szłam w stronę światła pozostawiając za sobą czerwone ślady cieczy której co chwilę pozbywałam się, plując na nieskazitelnie czystą drogę.

Po co mieć nadzieję? Zaczynamy wierzyć w cuda, jesteśmy pewni, że wszystko się uda, a kiedy jesteśmy już tak blisko znika, wydawałoby się, że jest to na wyciągniecie ręki, jednak ciągle za daleko ciebie. Walczysz do utraty sił, lecz kiedy to tracisz upadasz na dno. Czujesz się pusto, jakby dusza opuściła twoje ciało, zostawiła na pożarcie pasożytom. I wtedy dociera do Ciebie jak bardzo się pomyliłeś, przestajesz wierzyć. Nie widzisz sensu bytu, chcesz odejść, ale Bóg istnieje i na siłę chce udowodnić Ci jak bardzo się mylisz, stara się pokazać, że wszystko ma jakiś cel, i w głębi duszy chcesz czegoś innego niż to na co masz nadzieję. Wiara czyni nas silniejszymi, strach to śmierć.

ZPZ;
-Wezwijcie pogotowie!-Jej drobnym ciałem wstrząsnął dreszcz, jeden, drugi i kolejny...Mocno przyciskam jej ciało do piersi, widziałem jak łzy płynęły po jej policzkach kiedy ujrzała nową parę.
Niall i Savannah. Ona go kocha, a on tak po prostu wiąże się z kimś, kto gówno o nim nie wie. Jestem pewny, że ten cholerny rudzielec jest z nim tylko dla sławy, ale nasz Irlandczyk jest zaślepiony, pewnie tak, przez cały czas odreagowywał stratę ukochanej. Miałem się nie pchać pomiędzy nich, ale sprawię iż Ronnie zobaczy czym jest miłość, zazna tego uczucia przy mnie. Wezmę ja pod swoje skrzydła. -Czy ktoś dzwoni po pomoc?!-Wszystko dzieje się tak szybko, Shane wyrywający mi z rąk dziewczynę, płaczący Horan, którego pociesza pani marchewka...I po tym jak minęła wieczność wpadli sanitariusze, zabrali ją do szpitala. Zimno przezywa moje kości, spodziewam się najgorszego...Ta chwila niepewności...Boże daj mi jakiś znak!
-Będzie dobrze -Hazza mocno się we mnie wtulił.-Wiem, że ją kochasz. Spraw aby uśmiech codziennie gościł na jej twarzy, nie spierdol tego.

ZPR;
Ze strachem wpatruję się w biały sufit, obok mnie pika niewielka maszyna a do klatki piersiowej mam przyczepione jakiś sprzęt...Wydarzenie z poprzedniej nocy uderzyły jak ogromna fala. Blondyn obejmujący rudą, ona przyciskająca swoje usta do jego...załkałam. Jak długo mam jeszcze cierpieć! Boże spraw abym odetchnęła choć na chwilę, udowodnij, iż mam dla kogo żyć, albo po prostu zabierz mnie z tego świata! Podobno możesz wszystko, więc chodź raz spełnij moją prośbę, nie pchałam się do tego świata, sam tego chciałeś, wiec przestań zadawać mi ból...
-Przejdzie mu, on też Cię kocha.-Powoli odwróciłam głowę w stronę z której dochodził dźwięk. Obok mojego łoża siedzi Mulat i palcami muska moją chudą dłoń.-Wystraszyłaś nas...najgorsze jest to, że lekarz nic nie chce nam powiedzieć. Upiera się, że ty pierwsza powinnaś się o tym dowiedzieć.-Nie pozwolił mi dojść do słowa, złożył szybki pocałunek na moim czole i wyszedł, abym mogła porozmawiać z panem w białym fartuchu...

Opanowana opuściłam szpitalną salę w poszukiwaniu pewnej z osoby. Zmieniłam niebieską obskurną  koszulę na dres który przywieźli mi chłopcy, zmyłam z twarzy cały makijaż a włosy związałam w koński ogon. Postanowiłam, że nie będę się zmieniać, do końca swych dni zostanę tym kim jestem. Odrobina szaleństwa nie jest zła, wszystkiego trzeba w życiu spróbować, ale nie tak szybko mam jeszcze czas na zmiany. Prawda?...Stoi plecami do mnie, dym z papierosa unosi się dookoła niego.
-Palenie zabija.-wyszeptałam i wyrwałam mu fajkę z palców. Chciał zaprotestować, ale zamknęłam jego pełne usta w niewinnym pocałunku.
'żyj chwilą bo tylko ona sprawia że jesteśmy szczęśliwi'
Jednym ruchem odsuną mnie od siebie. I spojrzał na mnie z troską, wiem, że mu się podobało, mi także. Przez tą chwilę zapomniałam o uczuciu jakim darzyłam Niallera...może jest ono fikcją? Zauważył, że bije się z myślami i szybko przyciągną mnie do siebie.
-Od początku chciałem to zrobić-powiedział w moje włosy. Zachichotałam.
-Zayn? Pamiętasz jak mówiłeś o tym tatuażu? Postanowiłam iż chcę taki.
__
Dziękuję wam za to, że jesteście. Dzięki waszym komentarzom nadal piszę to opowiadanie! Mam nadzieje, że rozdział się spodobał ;) do następnego xoxo 

sobota, 2 czerwca 2012

"Just stop for a minute and smile"

    Rozdział VI
"Just stop for a minute and smile"
ZPR;
Możliwe, że z moją głową jest źle, ale nienawidzę imprez. W sumie nie byłam na typowych domówkach. Dobra, nie byłam na żadnych imprezach, nie licząc urodzinowego przyjęcia dla dzieciaków w bidulu. Mam dziwne przeczucie, iż dziś coś się wydarzy i niekoniecznie będzie to coś dobrego. Alkohol jak nic weźmie górę, jestem więcej niż pewna, lecz raz się żyję. Odmówić nie mogę. Niestety.
***
-Uwierz mi, lepiej aby to on z nimi został. Chłopcy potrzebują kogoś odpowiedzialnego.-Wylądowałam w samochodzie z Zayn'em. Uparł się, że to on zabierze mnie na zakupy (już pewnie pomyśleliście o czymś niestosownym, nie jestem łatwa!) Zresztą co za różnica...Całą drogę do Londyńskiego centrum spędziliśmy w milczeniu. Troszkę mnie to zdziwiło, ponieważ z tego co zauważyłam Mulat zawsze dużo gada. Szczególnie do swojego lusterka. Odwróciłam się w stronę okna, lato wygasiło już swoje kolory, nastała jesień. Złote liście pokrywają ścieżki, są niczym dywan po którym stąpają ludzie. Mimo słońca wystającego z za chmur, jest dość chłodno. Zagryzłam wargę i cicho westchnęłam.
-Jesteśmy na miejscu-stwierdził i zgasił silnik. Moim oczom ukazało się ogromne centrum handlowe.
***
Po raz kolejny przyjrzałam się swojemu odbiciu. Muszę przyznać, wyglądam dość pociągająco, ale czuję się źle...jak dziwka. Pewnie przesadzam, ale nigdy się tak nie ubierałam. Czarna, sięgająca do połowy uda sukienka, przylega do mojego ciała. Gdyby nie to, że ma wykrojone całe plecy wzięłabym ją bez zastanowienia.
-Nie daj się dłużej prosić!-pisną Malik.-Wiesz co, powinnaś mieć tatuaż, dokładnie w tym miejscu-koniuszkami palców przejechał od góry na sam dół mojego kręgosłupa.-Może małą czerwoną różyczkę-zamyślił się i udał, że ją szkicuje. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przez ten dotyk poczułam się...kochana. Oblałam się rumieńcem, muszę coś z tym zrobić, zdecydowanie za łatwo jest mnie zawstydzić. Zostawił mnie samą, abym mogła się przebrać. Niespodziewanie zrobiło mi się duszno, przed oczami widzę latające białe plamki. Oparłam się o chłodną ścianę przymierzalni. Oddech stał się płytki i szybki. Mrugnęłam kilka razy, jednak obraz nadal jest rozmazany. Nie chcę wywoływać paniki u chłopaka, ale jeszcze chwila i odlecę.
-Zayn- powiedziałam dość ochryple.-Zayn- powtórzyłam resztkami sił. Poczułam się śpiąca. Słyszę jak ktoś woła moje imię, ale już za późno. Ja jestem daleko od tego świata.
Silny wiatr kołysze koronami drzew. Znajduję się w samym środku jednego wielkiego nic...Ani jednej żywej duszy, tylko ja i wielkie dęby. Uniosłam oczy ku niebu i ujrzałam czarnego jak smoła kruka, kieruje się w moją stronę, z każdą sekundą jest co raz bliżej a jego pióra zmieniają kolor na biały. Na wylot przeszywał mnie swoimi ślepiami. Wygląda jakby chciał coś powiedzieć, ostrzec mnie...Zrobiłam niewielki krok do przodu. Zaskrzeczał a ja upadłam na kolana. Zaczęłam się dusić, w ustach poczułam krew. Splunęłam, jednak jej było więcej i więcej...Ostrożnie podniosłam się z ziemi, opierając się o pnie szłam w stronę światła pozostawiając za sobą czerwone ślady cieczy której co chwilę pozbywałam się, plując na nieskazitelnie czystą drogę.*
Słyszę czyjeś bicie serca, powieki moich oczu są jak kamienie, nie mam zamiaru ich otwierać. Jeszcze. Ktoś ostrożnie gładzi mnie po włosach, tak jakby mocniejszy dotyk miałby sprawić, że rozlecę się na miliony kawałeczków. Zakaszlałam, zawroty głowy nadal nie minęły, jednak powoli odzyskuję świadomość.
-Nigdy więcej mi tego nie rób. Byłem bliski płaczu kiedy ujrzałem Cię na podłodze...pół nagą.-Ostatnie słowa wypowiedział tak cicho, że musiałam dobrze się zastanowić czy przez przypadek sama ich nie wymyśliłam. Jednak kiedy zobaczyłam na ramionach męską bluzę, byłam pewna, że z moimi uszami wszystko w porządku. Do mich nozdrzy brutalnie wdarł się zapach jego perfum. Połączenie czegoś ostrego z kropelką niewinności. Mieszanka idealna.
-Nic mi nie jest, po prostu strasznie tu gorąco.-Skarcił mnie wzrokiem, poznał to malutkie kłamstwo.
-Po zakupach jedziemy do lekarza. Bez dyskusji.-Nie zaczynałam kłótni, i tak wiedziałam, że nie mam szans na wygraną.
***
Nie zostanę wróżką...ale byłam pewna! "Nadzieja matką głupich". Kiedyś w końcu to zapamiętam. Oznaczało to, iż musiałam biegać za nim po kolejnych sklepach. Nie zwracał uwagi na moje błagania, torturował mnie aż sam się nie zmęczył. Jest mi strasznie głupio. Wydał dziś na mnie sporo kasy, ponieważ kazał mi mierzyć rzeczy z najdroższych półek, ale widziałam jaką przyjemność sprawiają mu te zakupy...Nie chodzi o to, że jest zakupoholikiem, ale dawanie sprawia mu radość. Łatwo jest odczytać to z jego miny.

-Przestań, uśmiech na twojej twarzy to wystarczające podziękowanie.-Pokazałam mu rząd prościutkich ząbków. Muszę to przyznać, wyglądają jak perełki. Zebrałam się w sobie, aby ucałować jego policzek. Dziś zyskał moje zaufanie, jestem świadoma, że nie jest zły. Jest moim przyjacielem.

"Uptown girl, She's my uptown girl, You know I'm in love with an uptown girl"

Po długiej rozmowie przy truskawkowym shake'u i czekoladowym pączku, udało mi się go namówić aby przełożyć wizytę u lekarza na inny dzień. Robi mi się ciepło w duszy kiedy widzę jak się zamartwia, ale jestem pewna, że zasłabłam ze względu na stres spowodowany przeprowadzką, odnalezieniem Nialla, nowymi przyjaciółmi. Jestem w tym wszystkim zagubiona, nie wiem jak mam się zachowywać. Wszystko jest ponad moje siły.
-Veronica...-kiedy wjechaliśmy na podjazd wypowiedział moje imię. Spodobał mi się sposób w jaki to zrobił. Tak jakby widział we mnie równego sobie, nie nastoletnią dziewczynkę z głupimi problemami.-Nie chcę rzucać oskarżeniami, ponieważ Cię nie znam i mogę się mylić. Nie jestem nieomylny...-spojrzał mi głęboko w oczy.-Kiedy zemdlałaś byłaś tylko w bieliźnie.-spuściłam wzrok, do czego on zmierza? Może zaraz powie,że jak na szesnastolatkę była za mało seksowna. Przykro mi, ale w biedulu nie dają koronkowych kompletów.-Po prostu posłuchaj, zobaczyłem na twojej ręce blizny.-Wystraszyłam się, jak mogłam być tak głupia. Mierzyłam ubrania bez rękawów i nawet przez chwilę nie pomyślałam o nich. Ciota. No to ma o mnie cudowne zdanie. Zacisnęłam ze złości zęby. Sięgnęłam po klamkę aby uciec do pokoju i dalej użalać się nad sobą, ale czekoladowooki pokręcił przecząco głową i kontynuował swoja wypowiedź.-Nie uciekaj od problemów. Staw im czoła, pomogę Ci! Wszyscy to zrobimy, ale musisz nam na to pozwolić. To nie jest wyjście. Nie mów "To mi pomaga", bo tak nie jest.-Podwiną rękaw bluzy. Na jego ciemnej skórze lśnią kreski po odwiedzinach cioci żylety. Przygryzł wargę i mocno mnie przytulił.-Nie mogę nauczyć się z nimi żyć, teraz boli bardziej niż w tedy kiedy to robiłem. Brzydzę się tego. Obiecaj, że z tym skończysz.- Przytaknęłam i razem ruszyliśmy w stronę domu.
"Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości."
***
Cieszyłam się na tą imprezę, rozmowa w aucie dała mi wiele do myślenia. Muszę korzystać z życia. Zrobię tak, teraz się nie poddam. Zamknęłam pewien rozdział i doszłam do wniosku, że nie był to epilog tylko prolog. Jestem młoda, wiele przede mną. Nauczę się żyć, jak kochać i śnić.

Ostatnie poprawki. Czerwoną szminką maznęłam usta, same z siebie były jak wino, ale stwierdziłam, że tak będą wyglądać ponętniej. Powieki pokryłam niewielką warstwą stalowego cieniu, a rzęsy przejechałam kilka razy tuszem, aby stały się dłuższe. Blond loki opadały na moje gołe ramiona. Poddałam się i ubrałam zakupioną dziś sukienkę. Pogładziłam jej dół, co wygląda jakbym strzepywała niewidoczny pył. Brakowało mi tylko butów. Odwróciłam się w stronę szafy i sięgnęłam po większe pudełko. Podobno żyje się raz. Zdjęłam wieczko, aby wyjąć czerwone lakierki na 7 centymetrowej szpilce. I gotowe. Naukę chodzenia przerwało mi pukanie do drzwi mojego pokoju.
-Proszę.- W wejściu stał nie kto inny jak Zayn. Na mój widok szeroko się uśmiechną i mrugną w moją stronę.
-Wiedziałem, że to idealnie do Ciebie pasuje.-Dał mi sójkę w bok, wystawiłam mu język. Dobra miał race, ale nie musi się chwalić! Jednak po chwili spoważniał.-Chciałbym Ci coś dać.-Emm, ogłupiał? Dziś wykupił połowę sklepów i dla niego to nadal mało? Czym sobie zasłużyłam na takie prezenty.- Zamknij oczy.-Automatycznie zrobiłam to o co poprosił. A co jeśli to podstęp i chce dźgnąć mnie nożem?! Jednak po chwili poczułam coś chłodnego na szyi. Łańcuszek. Dotknęłam go ręką, do niego przyczepiona była zawieszka. Klucz, wygląda jakby można było otworzyć nim grota zamku. Górna część jest w kształcie serduszka na którym wygrawerowany jest tekst "Unbroken". Spojrzał na mnie ze smutkiem i opuścił pokój a ja nie mogłam ruszyć się z miejsca.

ZPN;

Czekałem na tą chwilę wieczność, moim przyjaciele poznają dziś kolejną tajemnicę. Mam nadzieję, że będą cieszyć się razem ze mną. Szczególnie Ronnie, moja mała Ronnie. Darzę ją tak silnym uczuciem, jest zdanie jest najważniejsze. Imprezę czas zacząć.
___
A wiec ten rozdział napisałam dość szybko, już w czwartek mogłam go dodać, ale stwierdziłam że nie ma sensu tak szybko. Jest dość długi, miałam pisać więcej, ale nie chciałam przesadzać :3 I teraz pytanie, czy wolicie Krótkie rozdziały, czy mniej wiecej takiej?

*Tekst pochylony koloru siwego to sen, który nie jest napisany od tak. Głębsze sedno.

Do następnego robaczki ;*

wtorek, 29 maja 2012

"I wish to remain nameless And live without shame Cause what's in a name, oh I still remain the same"

Rozdział V

"I wish to remain nameless And live without shame Cause what's in a name, oh I still remain the same"
Z perspektywy Ronnie:
Promienie słońca muskają moje poliki, uśmiech automatycznie pojawia mi się na mojej szczupłej twarzy. To nie był kolejny sen, odnalazłam go, ale co teraz? Taaa, zawszę muszę popsuć tak piękną chwilę, moim zarypistym myśleniem. Odwróciłam głowę-w której roi się od pytań, w stronę blondaska. Jego niebiańskie oczy przeszywają mnie na wylot. Delikatnie, koniuszkami palców musną mój zarumieniony policzek. Przy nim czuję się, jakbym była naga, jakby znał najskrytsze myśli, te które urywam przed samą sobą. Boję się, że kiedyś odkryje moje uczucie, a to nie będzie zdrowe dla mnie i tym bardziej dla niego.
-Hej cukiereczku- wyszeptał do mojego ucha. Pierwszy raz nazwał mnie tak na balu przebierańców...osiem lat temu. Spowodowane było to moim strojem, wielkiego cuksa!
***
-Wow!-powiedział Piotruś Pan.-Czemu ja na to nie wpadłem? Hmmm, pewnie dlatego, że ja nie jestem tak słodziutki ja ty cukiereczku.-W dziecięcych oczach błyszczą malutkie gwiazdki. Niall, kocha wszystko co można zjeść, ale nie smakuje jak kupa. Dziwne, lecz prawdziwe.
***
-Hahaha, nadal to pamiętasz? Musisz wiedzieć, że miałem ochotę się w Ciebie wgryźć.-Skąd on wie o czym myślę?! Zamienił się w Cullena do cholery?
-Ej, czy świecisz w słońcu?-Widok jego zdezorientowanej miny to piękny widok. Pragnę aby ten moment trwał wieki. Ciepłe ciało chłopaka blisko mego, cichy szept, który pieści moje uczy. Jestem niezłamana, jestem jak wieżowiec.
"You can take everything I have. You can break everything I am.  Like i'm made of glass. Like i'm made of paper"
Postanowiłam, iż nie będę trzymać go dalej w napięciu. Jeszcze popadnie w depresje biedaczek.
-No wiesz, jesteś jak Edek, ten ze Zmierzchu. Taki wampajer, co czyta w myślach.-Wyszczerzyłam się.  Co-dzień łaknęłam tego aby jeszcze raz się z nim podrażnić, gdybym jakimś cudem mogła, znalazłabym go wcześniej. To okropne doświadczenie kiedy tracisz osobę, która jest dla Ciebie wszystkim. Serce pęka na tysiące drobnych kawałków. Krwawi. Jest się słabym, a cenne życie traci na wartości. Wszystko staje się matowe, kolory uciekają. Zostaje tylko czerń i biel. Wtedy nawet nutella nie smakuje jak powinna. Zjada się ją z takim zapałem jakby była brukselką. Nagle poczułam oddech Horana, kiedyś zwanego White, na szyi. Zakręciło mi się w głowie, jest tak blisko...Wystarczy, że...Jezusie o czym ja myślę.
-Nie czytam w twoich myślach. Po prostu dobrze Cię znam, nic się nie zmieniłaś. Znaczy, wyrosłaś na piękną damę, ale to nadal ty.-Mrukną, i swoimi malinowymi ustami ucałował moje czoło. "Jesteś dla mnie jak siostra, pomijając fakt, że nigdy jej nie miałem." zaszumiały mi jego słowa, które wypłynęły z głębi jego duszy, pewnego deszczowego dnia. Pamiętam to doskonale. Opiekował się mną, ponieważ byłam chora. Zatrucie pokarmowe, cały dzień spędziłam "przyssana" do miedzianej miski. Mimo, że za oknem panowała szklana pogoda to mi było strasznie gorąco. Dlatego on co chwilę zmieniał chłodne okłady. Był przy mnie nawet podczas ospy, nie przejmował się tym, iż za tydzień sam musiał odpoczywać.
-Brakowało mi Cię braciszku.-odpowiedziałam i uciekłam do łazienki. Muszę to przyznać, dla mnie jest kimś więcej niż bratem. Nie potrafię tego dłużej ukrywać. Kocham mocniej, niż on swoje jedzenie...
***
Z perspektywy Nialla:
-Witamy, jednego z gołąbeczków, które zjemy na obiad. Trzeba was tylko dobrze doprawić!-Krzyknęli chórem chłopcy. Pewnie powtarzali ten tekst ze sto razy, zanim tu wpadłem. Cieszę się, że poznali prawdę, o moim dawnym życiu. Tak jest zdecydowanie lepiej. Teraz wiedzą kim naprawdę jestem, mam nadzieję, że ich nastawienie do mojej osoby się nie zmieni. Zawsze czułem się gorszy, a raczej nadal się tak czuję, lecz nie mogę zmienić przeszłości. Czas skupić się na tym co jest tu i teraz. Sprawić aby Ronnie poczuła się kochana. Tak jak ja zostałem przez chłopców.
-Siema oszołomy, dajcie synkowi jeść! Brzuszek domaga się uczty.- Wykrzyczałem w ich stronę. Gdyby nie oni pewnie byłbym teraz jakimś zasranym emosem, czy gotem i dzięki żyletkom starał się przetrwać, co pewnie by mi się nie udało. Jedno złe nacięcie i puf po mnie, zakopali by mnie gdzieś w lesie i szybko zapomnieli. Debil ze mnie, o czym ja myślę. Ziewnąłem i podszedłem do mojej lodóweczki, znaczy się do lodówki Shane'a. Jest w czym wybierać, postawiłem na uśmiechnięte kanapki! W bidulu zawsze na śniadanie robiliśmy je z Veronicą. Kromka chleba posmarowana grubą warstwą masła, ser żółty, plasterki rzodkiewki jako paczadła, ogórkowy nos i usta z ketchupu. Rarytas dla mojego żołądka. Przygotowując posiłek, nucę pod nosem jedną z naszych piosenek.
"Baby You light up my world like nobody else, the way that you flip your hair gets me overwhelmed, but when you smile at the ground it ain't hard to tell.You don't kno-o-ow, You don't know, you're beautiful!"
-Awww, Niall poddał się zakochaniu!- stwierdził słodko Lou i wziął w swe ramiona Hazzę.-Harruś, ale pamiętaj! My i tak darzymy się większym uczuciem. Jesteśmy najlepsi!-Czasami mam ochotę przywalić im patelnią, ale obawiam się, że nie wytrzyma tego starcia i nie będę miał na czym smażyć naleśników. Całe One Direction...no nie do końca, nie liczę siebie, oraz Shane czekają aż coś powiem. To sobie poczkają, bo nie mam takiego zamiaru.
***
Czym jest stań zakochania? Kto wie jak wygląda ta tajemnica, którą odkrywają tylko nieliczni? Jeśli wypadnie na Ciebie, nie uciekaj. Całkowicie poddaj się emocjom. Daj się ponieść chwili. Niech twoja miłość zaprowadzi Cię do raju, gdzie znajdziesz tęczę a na jej końcu garn pełen złota.
***
-Em, Dzień dobry-kolejny raz do moich uszu dobiegł głos który mogłaby posiadać jedna z syren, która wabiła urzekającym śpiewem żeglarzy i zabijała ich. Nadal jest tak bardzo nieśmiała, boi się odrzucenia. Typ samotnika. Trzeba nad tym popracować. Chłopcy się już o to postarają. Ukradkiem skierowałem wzrok na jej postać. Wygląda tak niewinnie, nie jest jak wszystkie dziewczyny z mojej dawnej szkoły. Te które wyglądają na łatwe, które chcą aby wszyscy mężczyźni padali im do stup. Blond fale spięła w maleńkiego koczka na czubku głowy, jej drobne ciało "topi się" w za dużym podkoszulku, który wsadziła w szare dresowe spodnie. Kiedy stoi pod słońcem, można ujrzeć kilka piegów. Lekko wystraszona nową sytuacją zagryza pełne, czerwone jak wino usta. Naturalnie są takiego odcieniu, wątpię aby się malowała, to nie w jej stylu. Jestem pewien, że nie dba o to czy wygląda jak top modelka, jak dla mnie jest lepsza. One są sztuczne, chowają swoje prawdziwe oblicze pod tonami pudru. Nawet Jessica Alba może pozazdrościć wyglądu Veronice.
-Kanapki podano!
-Jesteś kochany, nadal uwielbiam jeść żarcie które się zaciesza.- Punkt dla mnie. Przez żołądek do serca, tak mawiają ludzie.
***
Z perspektywy Ronnie:
Jestem skrępowana, ich towarzystwo mnie onieśmielą. Sześciu młodych mężczyzn w pomieszczeniu z jedną drobną nastolatką. Dziwne, że jeszcze mnie nie wygonili. W końcu jestem młodsza i pochodzę z domu dziecka. Dziwak. Powoli konsumuję przepyszne śniadanie, popijając gorącą herbatę. Chłopcy przyglądają mi się uważnie, to sprawia, że się rumienię. Moje policzki palą żywym ogniem. Chcę aby zajęli się czymś innym, ale słowa uwięzły mi w gardle.
-Ludzie co wy dziewczyny nie widzieliście? Ja rozumiem, że jest ładna ale dajcie jej zjeść w spokoju.-rozbawionym głosem, loczkowaty-jeszcze wczoraj pamiętałam jego imię- rozkazał kumplom odwrócić wzrok. Następnie puścił do mnie oczko, a ja popadłam w jeszcze większe zawstydzenie.
***
-To może kręgle?-do dobrej godziny próbują wyciągnąć mnie z domu. Czy oni nie mają jakiś wywiadów, albo koncertów? Ja chcę tylko spokoju. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głowa.
-Dobra, robimy domówkę, jako, że rodziców nie ma. Wy wszystko szykujecie, a ja i młoda idziemy na zakupy.-Problem rozwiązał mój nowy "brat" - jęknęłam niezadowolona, nie pytajcie czy dlatego iż nazwał mnie młoda, czy spowodowane było to wieściami o imprezie. Pewnie jedno i drugie.
Z perspektywy Zayna:
Widzę jak Ronnie patrzy na mojego przyjaciela, ona go kocha, ale czy jest to odwzajemniona miłość ? Niall jest wspaniały, ale chyba nie dorósł aby się zakochać, mogę się mylić...jeśli tak to co wtedy? Ja..Nie to tylko zauroczenie. Nawet jej nie znam, ale te oczy, które błyszczą kiedy w nie spoglądam. Mam wrażenie, iż patrzę na ocean, w którym odbijają się gwiazdy, a delikatnie ciało prosi o uścisk. Muszę przetrwać, nie zniszczę miłości która urodziła się kilka lat temu...
____
A wiec jest rozdział 5 i zdecydowanie dłuższy niż poprzednie, wiem, że akcja wolno się rozwija, ale chcę was tak wprowadzić, a nie że potem nie wiadomo o co chodzi. Od przyszłego rozdziału obiecuję akcję. Będę brutalna  xD Nic więcej nie mówię ;x Mam nadzieję, że się spodoba :3 Kocham was, i dziękuję, że komentarze ;* Do następnej notki :D Po której będzie pewnie przerwa, bo wbija do mnie przyjaciółka :d

sobota, 26 maja 2012

"Till now, I always got by on my own. I never really cared until I met you."

Rozdział IV

"Till now, I always got by on my own. I never really cared until I met you."

Z perspektywy Ronnie:

Na twarzach obecnych malowało się niedowierzanie. Nie mogli uwierzyć, że ich przyjaciel i członek zespołu nie do końca jest tym za kogo oni go mają. Widziałam, że Niall'owi ciężko było streścić im to wszystko. Musiał przypomnieć sobie te bolesne chwile. Chciałabym ułatwić mu to cierpienie. Mogłam siedzieć cicho. Idiotka ze mnie. Tylko ranię innych, i samą siebie. Powinnam z sobą skończyć wieki temu. Czuję się taka mała, czuję, że potrzebuję go u mego boku, ale nie mogę sprawić by cierpiał jeszcze mocniej. Muszę dać mu spełniać marzenia, niech odkryje świat, zakocha się w kimś kto będzie zasługiwać na jego miłość. Ja się ulotnię...

"And everytime I try to fly, fall without my wings"

-Złap mnie!- wykrzyczałam. Chłopczyk o niebieskich,jak ocean,oczach ganiał mnie w kółko po niewielkim placu zabaw.
-Noo Ronnie! Wiesz, że jestem za wolny.- odpowiedział z rezygnacją w głosie i poddał się upadając na ziemię. Intensywnie przyglądałam się jego twarzy. Był bliski płaczu, wiem, że nienawidzi siebie za to, iż nigdy nie potrafi mnie dogonić. Przegrana z młodszą dziewczyną to najgorsza rzecz dla chłopców w jego wieku. Podeszłam do przyjaciela i mocno go przytuliłam.
-Przepraszam-szepnęłam.


Uniosłam ciężkie powieki, w pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Na wspomnienie dzisiejszego dnia zrobiło mi się słabo. Jak mogłam zasnąć, nie zdążyłam nawet z nim porozmawiać. Dowiedziałam się tylko tego jak poznał chłopaków i o występie w x-faktorze. Jestem beznadziejna. Zresztą on pewnie nie czuje tego to co kiedyś. Minęło tyle lat, więc po co miałby przejmować się kimś takim jak ja. Poczułam jakąś ciecz na twarzy. Eh...kolejne łzy. Chyba nigdy nie nauczę się panować nad emocjami. Wszystko mnie przerasta. Przetarłam piąstkami oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chciałam sięgnąć do włącznika lampki nocnej, ale natrafiłam na czyjąś twarz.
-Ałłł! Dźgnęłaś mnie w oko!- pisną tajemniczy gość.
-Niall? Co ty tu robisz?-spytałam zdziwiona, a on porwał mnie w objęcia. Siedzieliśmy tak kilka minut, jego klatka piersiowa porusza się strasznie szybko. Płacze. Westchnęłam i wyswobodziłam się z jego uścisku.

"If you ever loved somebody put your hands up.
And now they're gone and you wish you could give them everything."


Chciałabym cofnąć czas, nigdy się tu nie pojawić. Pozwolić mu żyć tak jak dotychczas. Jednak nie wszystko jest możliwe, musimy pogodzić się z przeznaczeniem. Zaakceptować to co się dzieje dookoła nas.
-Ronnie, nawet nie wiesz jak tęskniłem. Codziennie budziłem się z nadzieją, że w końcu cię ujrzę. Udało się, jesteś tu.-Czyżby on także pragną mnie przez ten czas? Chciałby wrócić do tamtych beztroskich dni? "Kto nie ryzykuje nie zyskuje", pamiętam jak powtarzałam te słowa aby zgodził się na wyścig...-Proszę Cię powiedz coś, a najlepiej, że też tęskniłaś tak bardzo jak ja!- zamurowało mnie...nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Po prostu rzuciłam się mu na szyję. Chłopak odetchną z ulgą.

Z perspektywy Niall'a:


Ta cisza staje się coraz bardziej męcząca. Modlę się w myślach, aby coś zrobiła, nawet wywaliła mnie z tego cholernego pokoju, ale muszę znać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Czy ona nadal darzy mnie jakimś uczuciem? Czy brakowało jej mnie? Byliśmy idealni. Perfect Team. I stało się, tak jak za starych dobrych czasów przycisnęła swoje małe ciało do mojego...

"you shoot me down, but I won't fall, I am titanium"

Nie mam pojęcia jak długo tak siedzieliśmy, ale po chwili jej oddech stał się miarowy- zasnęła. Zaczynało robić się coraz zimniej. Poczułem jak drży, po raz drugi tego dnia, delikatnie ułożyłem ją na jej łóżku i po samą brodę zakryłem puszystym kocem. Delikatnie ucałowałem czoło i skierowałem się do wyjścia, jednak w połowie drogi zatrzymał mnie melodyjny głos.
-Niall, Niall...nie...proszę wróć-pociągnęła nosem. Ulokowałem się obok blondynki i splotłem nasze palce. Usnąłem jako najszczęśliwsza osoba na świecie.

"Can we fall, one more time? Stop the tape and rewind.  Oh and if you walk away I know I'll fade. Cause there is nobody else"


___


Woow, dziękuję wam za te wszystkie komentarze! Nie spodziewałam się ;o Jesteście kochani ♥ 
Chciałabym jeszcze polecić kilka blogów; 
http://loneliness-came-knocking.blogspot.co.uk/ opowiadanie mojego kochanego tatuśka, z którym długo nie gadałam, zły tato! xD Gorąco poleca córka Andrzeja B. Natalia xoxox
another1dstory.blogspot.com blog z opowiadaniem Madzi, polecam wszystkim ♥
& http://never-lose-yourself.blogspot.co.uk/ opowiadanko Gabi, nie o tematyce 1D ale bardzo fajne! Serdecznie polecam ;*

Wiem, że rozdział krótki (nie wiem po co sie tłumaczę, skoro pisałam, że nie bd dodawać metrowców xD ) ale mam nadzieję, że i tak się spodoba ;) i pod tą notką nie zabraknie waszych opinii. Do następnego xoxo N.

niedziela, 20 maja 2012

love is louder than the pressure to be perfect

Rozdział III

~love is louder than the pressure to be perfect

Czasami życie, zaskakuje nas z każdej strony. Sprawia, że uśmiech momentalnie pojawia się na naszych twarzach. Daje nam szanse na poznanie znaczenia słowa miłość, chce abyśmy doświadczyli jak najwięcej. Jednak bywa tak, że dostajemy dwie opcje do wyboru. Stoimy na rozstroju dróg, i musimy podjąć decyzje, która zdecyduje czy będziemy szczęśliwi.

Z punktu widzenia Niall'a:
To nie może być prawda, Bóg sobie ze mnie kpi. Stwierdził, że to będzie moja kara za to, że nie dzielę się jedzeniem z innymi. Mało śmieszne...Wszyscy czekają na jakiś ruch z mojej strony, nikt nic nie rozumie, jednak mało mnie to teraz obchodzi. Liczy się tylko postać tej małej osóbki, która z przerażeniem wpatruje się w moje oczy. Mam ochotę podejść i mocno ją przytulić. Powiedzieć, że cholernie tęskniłem i codziennie modliłem się o to, aby ją odnaleźć, lecz nie jestem pewny czy to moja mała, kochana Ronnie...
-Ja...-szepnąłem, nie wiem co dalej. Słowa uwięzły mi w gardle.

"Być może dla świata jes­teś tyl­ko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jes­teś całym światem. "~Gabriel García Márquez

Z punktu widzenia Ronnie:
Nie pamięta mnie, a może po prostu nie chce pamiętać. To koniec. Odnalazłam go i mam udawać, że się nie znamy? NIGDY! Chcę umrzeć, zniknąć z powierzchni ziemi. Tak jestem jedną z tych małolat, które planują zakończenie swojej egzystencji, jestem jedną z tych która się tnie, bo ból pomaga mi przetrwać. Macie racje, jestem kupą śmieci. Nie zasługuję na miłość. Powinni mnie spalić na stosie! W sumie nie, dla mnie taka śmierć była by nagrodą. Powoli tracę wszystko, tracę samą siebie. Jestem co raz dalej od szansy na lepsze jutro. Zmieniam się, tak jak wszyscy ludzie, ale nie na lepsze. Nie chcę tego. Chcę być normalna. Popełniłam w życiu wiele błędów, żałuję. Nie raz prosiłam o rozgrzeszenie Boga. Mam wrażenie, że zawsze mi je dawał. On kocha nas wszystkich, nie zważa na to kim się stajemy. Jesteśmy jego dziećmi, więc dlaczego pozwala mi na to co robię? Dlaczego nie pomoże mi przetrwać? W tej chwili łzy, to moi jedyni przyjaciele.

"Jeśli ktoś się mod­li, Pan Bóg w nim oddycha."

-Powiedz, że mnie pamiętasz...błagam-mocno zaciskam pięści. Nie poddam, się. Muszę go odzyskać.-Powiedz!- wrzasnęłam. Poczułam, jak stojący obok mnie Harry drgną. Nikt się tego nie spodziewał. Poznali mnie jako, przepełnioną bólem i cichą jak mysz, dziewczynkę. Heh, możliwe, że pomyśleli o mnie jak o dziewczynce z zapałkami. Nie zdziwiłabym się, sama mam o sobie takie mniemanie. Męczyła mnie ta cisza. Zdecydowanie za dużo emocji. Muszę odpocząć, odetchnąć...wstąpić do mojego raju, po lekarstwo. Momentalnie,pokaleczony nadgarstek zaczął piec. Zapłakana minęłam blondyna i już miałam wbiegać na schody kiedy przemówił.
-Cześć, nazywam się Niall i kocham jeść.-jego głos drżał. Pamięta...właśnie tak przywitał się ze mną po raz pierwszy. W prawej dłoni trzymał kolorowego lizaka, którego obdarzył krótkim spojrzeniem, a następnie podarował go mnie. Tylko ze mną dzielił się swoimi "skarbami". Czasami to czułam się tak, jakbym to ja byłą jego skarbem.
-Czy ktoś do świętej marchewki, zechce wytłumaczyć mi o co w tym wszystkim chodzi?!-Lou, troszkę się zbulwersował.-Dobrze wiecie, że złość szkodzi piękności, a fani nie będą zadowoleni kiedy zobaczą, że moja cudna twarz uległa zmianom.-Teraz, to ja zaczęłam się w tym wszystkim gubić, jacy fani? Co on pierdzieli, nawciągał się mąki? A może przedawkował marchewki...całkiem prawdopodobne, chyba zjadł już ich z dziesięć podczas tego przedstawienia.
-Eh...czas na wyjaśnienia, słuchajcie muszę wam coś powiedzieć...a raczej MY musimy opowiedzieć wam pewną historię.-Spojrzał w moją stronę, widziałam, że jego oczy zaszły cienką mgiełką. Jestem pewna, że dla niego ta sytuacja też jest bolesna. Nieśmiało wyciągnął rękę w moją stronę. Przyjęłam ją z uśmiechem na twarzy.

"Made up your own Life Story,before someone else will do it."~Weronika M. 
___
Weszłam dziś na bloga i jak zobaczyłam 5 komentarzy to zrobiło mi się bardzo ciepło w okolicach serca. Niezmiernie się ciesze, że ktoś czyta te wypociny, dlatego postanowiłam nie czekać i napisałam rozdział III.
Nie jest on długi, ale na początku pisałam, że nie mam zamiaru pisać metrowych rozdziałów, więc musicie się zadowolić czymś takim. Wybaczcie mi wszystkie błędy, nie potrafię się ich pozbyć całkowicie. Jednak mam nadzieję, że treść bd na tyle wciągająca, że nie zwrócicie na nie uwagi :D Nie mam pojęcia kiedy pojawi się nowy rozdział, jeśli będę widziała, że nadal ktoś to czyta, to postaram się napisać go jak najszybciej. Dziękuję wam za opinie, kocham  ♥

©me

sobota, 12 maja 2012

"You never really can fix a heart"

Rozdział II

"And I just ran out of bandaids
I don't even know where to start
cause you can bandage the damage
you never really can fix a heart" ~Demi Lovato, Fix a heart


Serce bije jej co raz szybciej. "Co jeśli mnie nie zaakceptuje?", przeszło jej przez myśl. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę drewnianych schodów. Wolnym krokiem idzie przed siebie, a spocone dłonie wyciera w zniszczone już jeansy. Boi się odrzucenia, nie chce zostać wyśmiana...
-No Shane, chodźmy już, chcę ją poznać.- usłyszała błagalny głos chłopaka. No tak, kompletnie zapomniała o kolegach. Ostatni schodek i znajduje się w salonie pełnym chłopaków.
-Ehem...cześć- szepnęła, miała nadzieję, że jej nie usłyszeli i będzie mogła uciec. Schować się w pokoju. Jednak Bóg postanowił inaczej. Kilka par oczu spojrzało w jej stronę. Na widok blondynki chłopak w pasiastej koszulce upuścił nadgryzioną marchewkę, na podłogę i rzucił się na nią aby ją wyściskać. Nie takiego powitania się spodziewała. Myślała, że ją wyśmieją, i będą ciskać obelgami. Myliła się. Poklepała nowego kolegę po plecach po czym wyswobodziła się z uścisku i pozwoliła sobie na delikatny uśmiech...
***
-Hej, mała uśmiechnij się, już będzie tylko lepiej.-Powiedział, Shane.-Zawsze chciałem mieć młodszą siostrzyczkę.-Kiedy, usłyszał z ust Veronic'y że przez całe swoje dotychczasowe życie mieszkała w domu dziecka, zakręciła mu się łza w oku. On zawsze miał wszystko. Dom, kochającą rodzinę, dziewczyny na pęczki, pieniądze. Niczego mu nie brakowało. Czasami wydawał się być tym wszystkim przesycony. Przed poznaniem chłopaków, tak na prawdę, nie mógł na nikogo liczyć. Wszyscy lecieli tylko na jego forsę. Zawsze on stawiał, fajki, alkohol i inne dziadostwa. Przenośny portfel. Tak właśnie o sobie myślał. Wszystko się zmieniło kiedy przyjaciółka jego matki, adoptowała Niall'a. Tylko on wie o tym, że blondynek, nie jest rodzonym synem, pani Horan. Zna największą tajemnice, chłopaka i nigdy nie myślał aby wykorzystać to przeciwko niemu. Nie wracają do tego. Żyją jak gdyby nigdy nic.
-Chłopaki, gdzie polazł blondynek?
-Siedzi w ogrodzie, był strasznie smutny, jednak powiedział, że to z powodu końcówki chisps'ów.-Nastolatek w kręconych włosach zaśmiał się nerwowo i leniwie poszedł aby porozmawiać z przyjacielem.
***
Osoba pierwsza - Niall :

Do jasnej cholery, czemu wszystkie wspomnienia musiały powrócić. Te dni kiedy siedzieliśmy u niej w pokoju i rozmawialiśmy godzinami, jak będzie wyglądać nasze życie, albo jak mocno wtulała się we mnie kiedy za oknem była burza. Czemu musiałem zostać adoptowany, wolałbym teraz tam gnić. Oddał bym wszystko za jeszcze jedną chwilę obok niej. Nauczyłem się żyć pół przytomnie, udawać kogoś kim nie jestem. Wystarczy dobra mina do złej gry. Robię to tylko dla niej-żyję.
-Niall...-szepną Hazza.-Co w ciebie wstąpiło? Nie jesteś dziś sobą.
-Nigdy nie jestem sobą...Dobra wracajmy do ludzi. I jak nasza nowa koleżanka?-nienawidzę użalać się nad sobą, nie tak zostałem wychowany.
-Baaaaaaardzo ładna.-Loczek poruszał brwiami, a ja tylko cicho się zaśmiałem.
***
Osoba pierwsza Ronnie 




"No dalej, wybiedzona miłości, co się stało. Karm się nadzieją z chudej piersi " ~ tłum. Skinny Love - Birdy

Wszyscy dookoła mnie zanoszą się śmiechem, dzięki Zayn'owi który ciągle opowiada kawały. Jednak ja siedziałam jak na szpilkach. Nie wiadomo czemu na samą myśl o tym, że jest tu ktoś jeszcze bije mi serce. Przecież to nie realne, że to będzie on. Takie przypadki zdarzają się tylko w filmach a nie w realnym życiu. Miłości też nie ma. To tylko fikcja. Wmawiamy coś sobie, czujemy to co chcemy, lecz nie mogę się uspokoić. Wiem, że powinnam się zmienić, lecz nie potrafię. Ciągle uciekam myślami do tamtych dni, a ból który sobie sprawiam pomaga mi przetrwać. Wiem, że śmierć to nie wyjście, jednak każdego nowego dnia, chęć przejścia na druga stronę jest silniejsza. Po prostu chciałabym być normalna. Boże pozwól mi być normalną. I właśnie w tym momencie, unoszę powieki, a przede mną stoi ON i szeroko się uśmiecha.
Widzę, że robi to tylko dlatego aby nie wyjść na gbura. Czuję, że chciałby stąd wyjść, ale oni mu na to nie pozwolą. Łza spłynęła po moim policzku.
-Niall?-powiedziałam tak cicho, jakbym nie chciała aby to usłyszał, jakbym nie chciała poznać odpowiedzi, ale ja wiem jaka ona jest. Tego uśmiechu nie da się zapomnieć...

"Każdy ma swoje przeznaczenie;
jedyne co musi zrobić,
to za nim podążać o je zaakceptować, bez względu na to dokąd prowadzi." ~Henry Miller


__
Rozdział dedykuję wszystkim czytającym. Jeśli mogę mieć do was prośbę. Dajcie jakiś znak że czytacie, ponieważ nie wiem czy opłaca mi się kontynuować , czy są chętni na to opowiadanie. Naprawdę będę wam wdzięczna, nie musi być to komentarz, wystarczy że dołączycie do grupy "Fani♥". Dziekuję, xoxox i może do usłyszenia :D

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

"Don’t worry about what they think of you. Hold you head up high, you’re beautiful"

Rozdział I

"Don’t worry about what they think of you. Hold you head up high, you’re beautiful"- Demi Lovato "Stay Strong"

Kiedy ujrzała swój pokój, pojedyncza łza spłynęła po jej zarumienionym policzku. Nigdy nie marzyła o czymś takim, pomieszczenie było godne księżniczki, którą ona nie jest. Pragnęła tylko przytulnego gniazdka gdzie będzie mogła spędzić kilka chwil w samotności. Delikatnie uściskała nowych opiekunów i weszła do środka. Dookoła roznosił się zapach kokosów, wciągnęła głęboko powietrze, aby woń dostała się do jej nozdrzy. Uważnie przygląda się jej nowemu azylowi. Zielone ściany sprawiają, że jest spokojna. Uśmiech zagościł na jej twarzy. "Może jednak życie nie musi być katorgą" pomyślała.
-Kochanie, wybacz nam, ale dziś nie spędzimy z tobą dużo czasu, ponieważ mamy służbowy wyjazd. Wrócimy jutro wieczorem. Jednak nie martw się  nie będziesz sama, zaraz wróci nasz syn Shane, pewnie będzie razem ze znajomymi, lecz nie wstydź się, są dla nas jak rodzina.- Powiedziała Devone, po czym podeszła i ucałowała czoło nowej córki. Kiedy dowiedziała się że nie może mieć więcej dzieci, zapragnęła podjąć się adopcji. Nie chciała malutkiej istoty, za bardzo bolało by ją to, że sama nie mogła urodzić tego malucha, nie potrafiłaby okłamywać go, iż nie jest jego biologiczną matką. Żyłaby w strachu, że kiedy dorośnie odwróci się od niej.
-Jasne, nie muszą się państwo martwić. Poradzę sobie.- odpowiedziała nieśmiało blondynka. W głębi duszy była przerażona, miała spędzić noc w domu znajdującym się w środku lasu z obcym chłopakiem, lecz nie chce aby małżeństwo zmieniało plany, ponieważ boi się ich syna. Umie ukrywać strach. Opanowała kłamstwa do perfekcji, dom dziecka czegoś uczy. Dokładniej mówiąc uczy przetrwania, pokazuje jak żyć w świecie tych co chcą cię zniszczyć i takich co pragną pomagać ci na siłę. Kiedy "rodzice" zostawili ją samą z jej myślami, z płaczem rzuciła się na podwójne łoże, pokryte atłasową pościelą. Ciężko jest zapomnieć o tym co było, zamknąć ważny rozdział twojej egzystencji.

"Pisząc to zamykam pewien dział. Kończę bowiem w życiu coś co miało być jak sen. A zrobiłeś wszystko bym zbudziła się." Doda - Katharsis
***
-MAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARCHWEKI!- Krzykną szatyn, z wielkim uśmiechem na twarzy i rzucił się biegiem w stronę kuchni.
-Louis, idioto! Zamknij mordę.- Skarcił go nastolatek, o dużych zielonych oczach.-Może, ona teraz śpi i na pewno nie będzie zadowolona kiedy jakiś marchewkowy błazen obudzi ją swoim krzykiem.- wyszeptał, a reszta jego przyjaciół wybuchła cichym śmiechem. Zawstydzony chłopak, odłożył na bok marchewkę i ze spuszczoną głową skierował się przed telewizor. Ciekawość zżera go od środka, od kiedy jego przyjaciel powiedział mu o planach adopcyjnych, jego rodziców, ciągle zastanawia się jaka będzie ta dziewczyna. Czy będzie, szatynką z piwnymi oczami a może niebieskooką blondynką. Ściska go serce, kiedy pomyśli o tym, że wychowała się w domu dziecka, bez kochających rodziców... Jest wdzięczny Bogu, za to, że dostał od życia tak wiele. Kochającą rodzinę, przyjaciół oraz karierę...

 "Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."- Haruki Murakami "Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland"
***
-Niall, wszystko w porządku stary?- Spytał wysoki chłopak, z brąz loczkami, a następnie położył dłoń na plecach przyjaciela. Wydaje się być nieobecny, krąży myślami daleko stąd. Wspomina, zajadając się cebulowymi pringles'ami. Z każdą sekundą serce bije mu szybciej, dokładnie pamięta jej zapach, dziecięcy śmiech, szloch kiedy spadła z huśtawki i przestraszony wzrok kiedy wyszedł z jej małego przyjęcia, z okazji dziesiątych urodzin. Nigdy sobie nie wybaczy, że nie wrócił by się pożegnać. Szybko starł łzę, która wydostała się z pod przymkniętej powieki. "Było, minęło. Już nie wróci."
-Jasne, po prostu kończą mi się chipsy.- mrukną i ruszył w stronę wielkiego ogrodu. Wszystkim wydaje się, że nie ma problemów, iż myśli tylko o jedzeniu. Wspaniały Niall Horan, zawsze z bananem na twarzy. Jedna wielka pomyłka, nikt nic o nim nie wie...nie licząc jej...
***
"Przyszli..."szybko spłukała krew z nadgarstków. "Nikt, się nie dowie. Moja słodka tajemnica". Następnie, wyszła na korytarz, aby poznać 'brata'.







                                                                         Bohaterowie

Veronica 'Ronnie' Steel
ur. 16 lipca 1996
Aktualne miejsce zamieszkania: Londyn. 
Wychowana w domu dziecka, 16 lipca 2012 roku, 
małżeństwo Caine zabiera Veronicę, do siebie.

Niall (White) Horan. 
ur 13 września 1993
Aktualne miejsce zamieszkania: Londyn. 
Jeden z 5 członków zespołu -One Direction-
W wieku 13 lat został adoptowany przez rodzinę Horan'ów.
Chce zapomnieć o czasach z domu dziecka, 
jednak pewna blondynka mu na to nie pozwala.
(kocha jeść)


 Louis William Tomlinson
ur 24 grudnia 1991 
Aktualne miejsce zamieszkania: Londyn. 
Jeden z 5 członków zespołu-One Direction-
Kocha marchewki, jest wspaniałym przyjacielem. 

Zayn Jawaad Rogan Josh Malik
ur 12 stycznia 1991
Aktualne miejsce zamieszkania: Londyn. 
Jeden z 5 członków zespołu-One Direction-
Uzależniony od papierosów. 
Zakocha się w Ronnie, jednak będzie skrywał swoje uczucia,
 lecz będzie przy dziewczynie jako przyjaciel. 

 Liam James Payne
ur 29 sierpnia 1993
Aktualne miejsce zamieszkania: Londyn. 
Jeden z 5 członków zespołu-One Direction-
Panicznie boi się łyżek, co sprawiło,
 że zupę zajada widelcem. 

 Harry Edward Styles
ur 1 lutego 1994 
 Aktualne miejsce zamieszkania: Londyn.  
Jeden z 5 członków zespołu-One Direction-  
Znany wśród przyjaciół jako 'Loczek' 
Zawsze zaraża wszystkich swoim śmiechem 
i kocha koty. 


 Shane Caine
ur 18 października 1991
Nowy 'brat' Ronnie. 
Dobry przyjaciel chłopaków z 1D. 
Uwielbia imprezy, jest szczęśliwy, 
że będzie miał siostrę.


*Rozdziały pisane przy utworach Demi Lovato, która mnie inspiruje, dlatego pewnie w każdym rozdziale znajdzie się jakiś cytat z jej piosenek etc. 


Dziękuję wam za komentarze, co do błędów, to nie uda mi się ich zlikwidować. Zawsze miałam z tym problem, plus mieszkam za granicą co też komplikuje mi poprawne pisanie w języku Polskim. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :D


 

środa, 25 kwietnia 2012

"I cannot tell you that I have not cut myself since treatment"

Prolog

"I cannot tell you that I have not cut myself since treatment" Stay Strong - Demi Lovato

Uniosła dłoń w stronę światła, kawałek szkła błysną w jej dłoni. Głośno połknęła ślinę. Musi spróbować, oderwać się od prawdziwego świata. Zapomnieć chodź na chwilę. Przymknęła oczy i przyłożyła ostrze do nadgarstka. Przejechała nim w górę, boli, a krew leje się małym strumykiem. Cudowne uczucie. Inny ból niż ten z którym żyje na co dzień. Uniosła powieki i odwróciła głowę w stronę szafki nocnej, tak bardzo za nim tęskni. Tylko on znał jej najskrytsze tajemnice, to on pierwszy skradł jej pocałunek i ścierał łzy z zarumienionych policzków. Przyjaciele na zawsze, jednak Bóg postanowił ich rozdzielić. Dokładnie 6 lat temu. W jej 10 urodziny. Zabrał jej jedyną osobę, którą kochała. Zniszczył wszystko co miała. Zostawił samą jak palec.
***
-Niall, czy możesz na chwilkę zostawić Veronicę i przywitać się z twoimi nowymi rodzicami?-chłopiec spojrzał na solenizantkę, dziewczynka kiwnęła głową. Nie była świadoma, że jest to ich pożegnanie. Już nigdy nie wrócił.
***
-Sto lat Veronico!

Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne. - William Shakespeare

Podeszła do okna. Dzieciaki od rana biegają po placu, tylko ona nigdy nie wychodzi z pokoju. Nie akceptuje innych, z wyjątkiem jego. Niall'a White'a. Zacisnęła pięści. Nic nie ma sensu, już nic nie powróci. Zostały jej tylko wyblakłe wspomnienia i garstka zdjęć. Nie ma do niego pretensji, każdy dzieciak chce się wydostać z tego piekła. Pragnie miłości i ludzi których będzie mógł nazywać rodzicami. Dom dziecka to nie jest raj, nigdy nim nie był...

Kiedy chłopiec o blond zawitał do Londyńskiego Domu Dziecka stał się jej patronem, bratem oraz przyjacielem. Na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie...

Usiadła na podłodze z książką w ręku, przeniosła się do świata magii, gdzie mogła być kimś innym, poznać smak życia. Jej spokój zakłóciło pukanie do drzwi.
-Otwarte.-powiedziała. Chwilkę potem jej ozom ukazała się nie wielka kobieta, na oko 165 cm wzrostu, niebieskie oczy i krótkie brąz włosy za nią stoi mężczyzna, który jest jej przeciwieństwem. Wysoki, dobrze zbudowany z blond czupryną.
-Cześć, jestem Oliver a to moja żona Devone.- Niebieskooki uśmiechną się szeroko w jej stronę. Nastolatka lekko kiwnęła głową. Nigdy nie mówiła za dużo, tylko w towarzystwie swojego przyjaciela była w stanie gadać jak najęta. Był dla niej lekarstwem na wszystko.
-Skarbie państwo Black chcieliby zabrać cię do domu na pewien okres, jeśli ich zaakceptujesz są gotowi cię adoptować.- Powiedziała dyrektorka, która nagle znalazła się w jej pokoju. Dlaczego ona? Nie chce nigdzie jechać, chce być sama, nie marzy o wielkiej rodzinie. Nie chce udawać, że wszystko jest idealne, nie chce się starać. Więc czemu wybrali właśnie ją? Tą która na to nie zasługuje, sprzeciwia się wszystkim, jest inna. Po raz kolejny lekko kiwnęła głową na znak zgody, mimo tego, że jej umysł krzyczał, że nie pasuje do nich to serce szeptało, że to jest właściwe wyjście.

Nowi opiekunowie dali jej chwilę dla siebie, ostatnie sekundy w samotności. Już za chwilę stanie się częścią czyjegoś życia. Może uda jej się poznać smak miłości. Szybko spakowała potrzebne jej rzeczy, nie ma ich wiele. Znoszone jeansy, kilka bokserek i za duży sweter. Do bocznej kieszeni torby wrzuciła dwa komplety bielizny, ulubioną książkę, która jest w bardzo złym stanie i zdjęcia...Zaczyna nowy rozdział w jej życiu.
***
Jej oczom ukazał się domek jednorodzinny, w kolorze czerwonego wina, który znajduje się w samym środku niewielkiego lasku. Ciarki przeszły brązowookiej po plecach, przez chwilę myślała, że małżeństwo to psychopaci, jednak głęboko w sercu jest zadowolona z faktu, iż będzie mieszkać na odludziu. Uwielbia ciszę, spokój i zapach leśnego powietrza. Właśnie znalazła swój raj na ziemi.

* TEKST PISANY KOLOREM SIWYM JEST RETROSPEKCJĄ ! 
__
A więc zaczęłam pisać ff o 1D, sama nie wiem czemu, nie lubię pisać ff, czuję się ograniczona...xd ostatnio ciągle coś mnie ogranicza *.* No ale wpadłam na pomysł i o to jest prolog, jeśli ktoś będzie to czytał, to będę to kontynuować jednak jeśli opowiadanie nie znajdzie czytelników nie pojawi się rozdział 1. -Stay strong i never let me go- nie jest wielkim projektem, nie planowałam tego więc i rozdziały nie będą pojawiać się często, pisze to z czystej przyjemności oraz zamiłowania do 1D. Gdyby nie mój projekt -Zagubione człowieczeństwo- to opowiadanie byłoby na pierwszym miejscu, jednak jest inaczej, lepiej czuję się kiedy sama wymyślam bohaterów i są tacy jak ja chcę :D A więc nie liczcie na dłuugie rozdziały, nie lubię tak pisać...jak ktoś ostatnio stwierdził piszę konkretnie i dostałam za to plusa xD Hmm...może wspomnę o opowiadaniu, początek wydaje się smutny i głupi, ja lubię taki nastrój, jednak obiecuję, że całe opowiadanie takie nie będzie! To jest tylko wprowadzenie, znaczy mam nadzieję...bo mam manie nie smutne opowiadania, lubię czytać jakieś z humorem, ale samej jest mi ciężko tak pisać. No ale dobra, mam nadzieję, że prolog się podoba, wgl połączyłam kawałek 1 rozdziału, stwierdziłam, że tak będzie lepiej. ZAPRASZAM na -STAY STRONG AND NEVER LET ME GO- ♥
PS.Wygląd bloga poprawie na dniach ;)