wtorek, 29 maja 2012

"I wish to remain nameless And live without shame Cause what's in a name, oh I still remain the same"

Rozdział V

"I wish to remain nameless And live without shame Cause what's in a name, oh I still remain the same"
Z perspektywy Ronnie:
Promienie słońca muskają moje poliki, uśmiech automatycznie pojawia mi się na mojej szczupłej twarzy. To nie był kolejny sen, odnalazłam go, ale co teraz? Taaa, zawszę muszę popsuć tak piękną chwilę, moim zarypistym myśleniem. Odwróciłam głowę-w której roi się od pytań, w stronę blondaska. Jego niebiańskie oczy przeszywają mnie na wylot. Delikatnie, koniuszkami palców musną mój zarumieniony policzek. Przy nim czuję się, jakbym była naga, jakby znał najskrytsze myśli, te które urywam przed samą sobą. Boję się, że kiedyś odkryje moje uczucie, a to nie będzie zdrowe dla mnie i tym bardziej dla niego.
-Hej cukiereczku- wyszeptał do mojego ucha. Pierwszy raz nazwał mnie tak na balu przebierańców...osiem lat temu. Spowodowane było to moim strojem, wielkiego cuksa!
***
-Wow!-powiedział Piotruś Pan.-Czemu ja na to nie wpadłem? Hmmm, pewnie dlatego, że ja nie jestem tak słodziutki ja ty cukiereczku.-W dziecięcych oczach błyszczą malutkie gwiazdki. Niall, kocha wszystko co można zjeść, ale nie smakuje jak kupa. Dziwne, lecz prawdziwe.
***
-Hahaha, nadal to pamiętasz? Musisz wiedzieć, że miałem ochotę się w Ciebie wgryźć.-Skąd on wie o czym myślę?! Zamienił się w Cullena do cholery?
-Ej, czy świecisz w słońcu?-Widok jego zdezorientowanej miny to piękny widok. Pragnę aby ten moment trwał wieki. Ciepłe ciało chłopaka blisko mego, cichy szept, który pieści moje uczy. Jestem niezłamana, jestem jak wieżowiec.
"You can take everything I have. You can break everything I am.  Like i'm made of glass. Like i'm made of paper"
Postanowiłam, iż nie będę trzymać go dalej w napięciu. Jeszcze popadnie w depresje biedaczek.
-No wiesz, jesteś jak Edek, ten ze Zmierzchu. Taki wampajer, co czyta w myślach.-Wyszczerzyłam się.  Co-dzień łaknęłam tego aby jeszcze raz się z nim podrażnić, gdybym jakimś cudem mogła, znalazłabym go wcześniej. To okropne doświadczenie kiedy tracisz osobę, która jest dla Ciebie wszystkim. Serce pęka na tysiące drobnych kawałków. Krwawi. Jest się słabym, a cenne życie traci na wartości. Wszystko staje się matowe, kolory uciekają. Zostaje tylko czerń i biel. Wtedy nawet nutella nie smakuje jak powinna. Zjada się ją z takim zapałem jakby była brukselką. Nagle poczułam oddech Horana, kiedyś zwanego White, na szyi. Zakręciło mi się w głowie, jest tak blisko...Wystarczy, że...Jezusie o czym ja myślę.
-Nie czytam w twoich myślach. Po prostu dobrze Cię znam, nic się nie zmieniłaś. Znaczy, wyrosłaś na piękną damę, ale to nadal ty.-Mrukną, i swoimi malinowymi ustami ucałował moje czoło. "Jesteś dla mnie jak siostra, pomijając fakt, że nigdy jej nie miałem." zaszumiały mi jego słowa, które wypłynęły z głębi jego duszy, pewnego deszczowego dnia. Pamiętam to doskonale. Opiekował się mną, ponieważ byłam chora. Zatrucie pokarmowe, cały dzień spędziłam "przyssana" do miedzianej miski. Mimo, że za oknem panowała szklana pogoda to mi było strasznie gorąco. Dlatego on co chwilę zmieniał chłodne okłady. Był przy mnie nawet podczas ospy, nie przejmował się tym, iż za tydzień sam musiał odpoczywać.
-Brakowało mi Cię braciszku.-odpowiedziałam i uciekłam do łazienki. Muszę to przyznać, dla mnie jest kimś więcej niż bratem. Nie potrafię tego dłużej ukrywać. Kocham mocniej, niż on swoje jedzenie...
***
Z perspektywy Nialla:
-Witamy, jednego z gołąbeczków, które zjemy na obiad. Trzeba was tylko dobrze doprawić!-Krzyknęli chórem chłopcy. Pewnie powtarzali ten tekst ze sto razy, zanim tu wpadłem. Cieszę się, że poznali prawdę, o moim dawnym życiu. Tak jest zdecydowanie lepiej. Teraz wiedzą kim naprawdę jestem, mam nadzieję, że ich nastawienie do mojej osoby się nie zmieni. Zawsze czułem się gorszy, a raczej nadal się tak czuję, lecz nie mogę zmienić przeszłości. Czas skupić się na tym co jest tu i teraz. Sprawić aby Ronnie poczuła się kochana. Tak jak ja zostałem przez chłopców.
-Siema oszołomy, dajcie synkowi jeść! Brzuszek domaga się uczty.- Wykrzyczałem w ich stronę. Gdyby nie oni pewnie byłbym teraz jakimś zasranym emosem, czy gotem i dzięki żyletkom starał się przetrwać, co pewnie by mi się nie udało. Jedno złe nacięcie i puf po mnie, zakopali by mnie gdzieś w lesie i szybko zapomnieli. Debil ze mnie, o czym ja myślę. Ziewnąłem i podszedłem do mojej lodóweczki, znaczy się do lodówki Shane'a. Jest w czym wybierać, postawiłem na uśmiechnięte kanapki! W bidulu zawsze na śniadanie robiliśmy je z Veronicą. Kromka chleba posmarowana grubą warstwą masła, ser żółty, plasterki rzodkiewki jako paczadła, ogórkowy nos i usta z ketchupu. Rarytas dla mojego żołądka. Przygotowując posiłek, nucę pod nosem jedną z naszych piosenek.
"Baby You light up my world like nobody else, the way that you flip your hair gets me overwhelmed, but when you smile at the ground it ain't hard to tell.You don't kno-o-ow, You don't know, you're beautiful!"
-Awww, Niall poddał się zakochaniu!- stwierdził słodko Lou i wziął w swe ramiona Hazzę.-Harruś, ale pamiętaj! My i tak darzymy się większym uczuciem. Jesteśmy najlepsi!-Czasami mam ochotę przywalić im patelnią, ale obawiam się, że nie wytrzyma tego starcia i nie będę miał na czym smażyć naleśników. Całe One Direction...no nie do końca, nie liczę siebie, oraz Shane czekają aż coś powiem. To sobie poczkają, bo nie mam takiego zamiaru.
***
Czym jest stań zakochania? Kto wie jak wygląda ta tajemnica, którą odkrywają tylko nieliczni? Jeśli wypadnie na Ciebie, nie uciekaj. Całkowicie poddaj się emocjom. Daj się ponieść chwili. Niech twoja miłość zaprowadzi Cię do raju, gdzie znajdziesz tęczę a na jej końcu garn pełen złota.
***
-Em, Dzień dobry-kolejny raz do moich uszu dobiegł głos który mogłaby posiadać jedna z syren, która wabiła urzekającym śpiewem żeglarzy i zabijała ich. Nadal jest tak bardzo nieśmiała, boi się odrzucenia. Typ samotnika. Trzeba nad tym popracować. Chłopcy się już o to postarają. Ukradkiem skierowałem wzrok na jej postać. Wygląda tak niewinnie, nie jest jak wszystkie dziewczyny z mojej dawnej szkoły. Te które wyglądają na łatwe, które chcą aby wszyscy mężczyźni padali im do stup. Blond fale spięła w maleńkiego koczka na czubku głowy, jej drobne ciało "topi się" w za dużym podkoszulku, który wsadziła w szare dresowe spodnie. Kiedy stoi pod słońcem, można ujrzeć kilka piegów. Lekko wystraszona nową sytuacją zagryza pełne, czerwone jak wino usta. Naturalnie są takiego odcieniu, wątpię aby się malowała, to nie w jej stylu. Jestem pewien, że nie dba o to czy wygląda jak top modelka, jak dla mnie jest lepsza. One są sztuczne, chowają swoje prawdziwe oblicze pod tonami pudru. Nawet Jessica Alba może pozazdrościć wyglądu Veronice.
-Kanapki podano!
-Jesteś kochany, nadal uwielbiam jeść żarcie które się zaciesza.- Punkt dla mnie. Przez żołądek do serca, tak mawiają ludzie.
***
Z perspektywy Ronnie:
Jestem skrępowana, ich towarzystwo mnie onieśmielą. Sześciu młodych mężczyzn w pomieszczeniu z jedną drobną nastolatką. Dziwne, że jeszcze mnie nie wygonili. W końcu jestem młodsza i pochodzę z domu dziecka. Dziwak. Powoli konsumuję przepyszne śniadanie, popijając gorącą herbatę. Chłopcy przyglądają mi się uważnie, to sprawia, że się rumienię. Moje policzki palą żywym ogniem. Chcę aby zajęli się czymś innym, ale słowa uwięzły mi w gardle.
-Ludzie co wy dziewczyny nie widzieliście? Ja rozumiem, że jest ładna ale dajcie jej zjeść w spokoju.-rozbawionym głosem, loczkowaty-jeszcze wczoraj pamiętałam jego imię- rozkazał kumplom odwrócić wzrok. Następnie puścił do mnie oczko, a ja popadłam w jeszcze większe zawstydzenie.
***
-To może kręgle?-do dobrej godziny próbują wyciągnąć mnie z domu. Czy oni nie mają jakiś wywiadów, albo koncertów? Ja chcę tylko spokoju. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głowa.
-Dobra, robimy domówkę, jako, że rodziców nie ma. Wy wszystko szykujecie, a ja i młoda idziemy na zakupy.-Problem rozwiązał mój nowy "brat" - jęknęłam niezadowolona, nie pytajcie czy dlatego iż nazwał mnie młoda, czy spowodowane było to wieściami o imprezie. Pewnie jedno i drugie.
Z perspektywy Zayna:
Widzę jak Ronnie patrzy na mojego przyjaciela, ona go kocha, ale czy jest to odwzajemniona miłość ? Niall jest wspaniały, ale chyba nie dorósł aby się zakochać, mogę się mylić...jeśli tak to co wtedy? Ja..Nie to tylko zauroczenie. Nawet jej nie znam, ale te oczy, które błyszczą kiedy w nie spoglądam. Mam wrażenie, iż patrzę na ocean, w którym odbijają się gwiazdy, a delikatnie ciało prosi o uścisk. Muszę przetrwać, nie zniszczę miłości która urodziła się kilka lat temu...
____
A wiec jest rozdział 5 i zdecydowanie dłuższy niż poprzednie, wiem, że akcja wolno się rozwija, ale chcę was tak wprowadzić, a nie że potem nie wiadomo o co chodzi. Od przyszłego rozdziału obiecuję akcję. Będę brutalna  xD Nic więcej nie mówię ;x Mam nadzieję, że się spodoba :3 Kocham was, i dziękuję, że komentarze ;* Do następnej notki :D Po której będzie pewnie przerwa, bo wbija do mnie przyjaciółka :d

sobota, 26 maja 2012

"Till now, I always got by on my own. I never really cared until I met you."

Rozdział IV

"Till now, I always got by on my own. I never really cared until I met you."

Z perspektywy Ronnie:

Na twarzach obecnych malowało się niedowierzanie. Nie mogli uwierzyć, że ich przyjaciel i członek zespołu nie do końca jest tym za kogo oni go mają. Widziałam, że Niall'owi ciężko było streścić im to wszystko. Musiał przypomnieć sobie te bolesne chwile. Chciałabym ułatwić mu to cierpienie. Mogłam siedzieć cicho. Idiotka ze mnie. Tylko ranię innych, i samą siebie. Powinnam z sobą skończyć wieki temu. Czuję się taka mała, czuję, że potrzebuję go u mego boku, ale nie mogę sprawić by cierpiał jeszcze mocniej. Muszę dać mu spełniać marzenia, niech odkryje świat, zakocha się w kimś kto będzie zasługiwać na jego miłość. Ja się ulotnię...

"And everytime I try to fly, fall without my wings"

-Złap mnie!- wykrzyczałam. Chłopczyk o niebieskich,jak ocean,oczach ganiał mnie w kółko po niewielkim placu zabaw.
-Noo Ronnie! Wiesz, że jestem za wolny.- odpowiedział z rezygnacją w głosie i poddał się upadając na ziemię. Intensywnie przyglądałam się jego twarzy. Był bliski płaczu, wiem, że nienawidzi siebie za to, iż nigdy nie potrafi mnie dogonić. Przegrana z młodszą dziewczyną to najgorsza rzecz dla chłopców w jego wieku. Podeszłam do przyjaciela i mocno go przytuliłam.
-Przepraszam-szepnęłam.


Uniosłam ciężkie powieki, w pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Na wspomnienie dzisiejszego dnia zrobiło mi się słabo. Jak mogłam zasnąć, nie zdążyłam nawet z nim porozmawiać. Dowiedziałam się tylko tego jak poznał chłopaków i o występie w x-faktorze. Jestem beznadziejna. Zresztą on pewnie nie czuje tego to co kiedyś. Minęło tyle lat, więc po co miałby przejmować się kimś takim jak ja. Poczułam jakąś ciecz na twarzy. Eh...kolejne łzy. Chyba nigdy nie nauczę się panować nad emocjami. Wszystko mnie przerasta. Przetarłam piąstkami oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chciałam sięgnąć do włącznika lampki nocnej, ale natrafiłam na czyjąś twarz.
-Ałłł! Dźgnęłaś mnie w oko!- pisną tajemniczy gość.
-Niall? Co ty tu robisz?-spytałam zdziwiona, a on porwał mnie w objęcia. Siedzieliśmy tak kilka minut, jego klatka piersiowa porusza się strasznie szybko. Płacze. Westchnęłam i wyswobodziłam się z jego uścisku.

"If you ever loved somebody put your hands up.
And now they're gone and you wish you could give them everything."


Chciałabym cofnąć czas, nigdy się tu nie pojawić. Pozwolić mu żyć tak jak dotychczas. Jednak nie wszystko jest możliwe, musimy pogodzić się z przeznaczeniem. Zaakceptować to co się dzieje dookoła nas.
-Ronnie, nawet nie wiesz jak tęskniłem. Codziennie budziłem się z nadzieją, że w końcu cię ujrzę. Udało się, jesteś tu.-Czyżby on także pragną mnie przez ten czas? Chciałby wrócić do tamtych beztroskich dni? "Kto nie ryzykuje nie zyskuje", pamiętam jak powtarzałam te słowa aby zgodził się na wyścig...-Proszę Cię powiedz coś, a najlepiej, że też tęskniłaś tak bardzo jak ja!- zamurowało mnie...nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Po prostu rzuciłam się mu na szyję. Chłopak odetchną z ulgą.

Z perspektywy Niall'a:


Ta cisza staje się coraz bardziej męcząca. Modlę się w myślach, aby coś zrobiła, nawet wywaliła mnie z tego cholernego pokoju, ale muszę znać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Czy ona nadal darzy mnie jakimś uczuciem? Czy brakowało jej mnie? Byliśmy idealni. Perfect Team. I stało się, tak jak za starych dobrych czasów przycisnęła swoje małe ciało do mojego...

"you shoot me down, but I won't fall, I am titanium"

Nie mam pojęcia jak długo tak siedzieliśmy, ale po chwili jej oddech stał się miarowy- zasnęła. Zaczynało robić się coraz zimniej. Poczułem jak drży, po raz drugi tego dnia, delikatnie ułożyłem ją na jej łóżku i po samą brodę zakryłem puszystym kocem. Delikatnie ucałowałem czoło i skierowałem się do wyjścia, jednak w połowie drogi zatrzymał mnie melodyjny głos.
-Niall, Niall...nie...proszę wróć-pociągnęła nosem. Ulokowałem się obok blondynki i splotłem nasze palce. Usnąłem jako najszczęśliwsza osoba na świecie.

"Can we fall, one more time? Stop the tape and rewind.  Oh and if you walk away I know I'll fade. Cause there is nobody else"


___


Woow, dziękuję wam za te wszystkie komentarze! Nie spodziewałam się ;o Jesteście kochani ♥ 
Chciałabym jeszcze polecić kilka blogów; 
http://loneliness-came-knocking.blogspot.co.uk/ opowiadanie mojego kochanego tatuśka, z którym długo nie gadałam, zły tato! xD Gorąco poleca córka Andrzeja B. Natalia xoxox
another1dstory.blogspot.com blog z opowiadaniem Madzi, polecam wszystkim ♥
& http://never-lose-yourself.blogspot.co.uk/ opowiadanko Gabi, nie o tematyce 1D ale bardzo fajne! Serdecznie polecam ;*

Wiem, że rozdział krótki (nie wiem po co sie tłumaczę, skoro pisałam, że nie bd dodawać metrowców xD ) ale mam nadzieję, że i tak się spodoba ;) i pod tą notką nie zabraknie waszych opinii. Do następnego xoxo N.

niedziela, 20 maja 2012

love is louder than the pressure to be perfect

Rozdział III

~love is louder than the pressure to be perfect

Czasami życie, zaskakuje nas z każdej strony. Sprawia, że uśmiech momentalnie pojawia się na naszych twarzach. Daje nam szanse na poznanie znaczenia słowa miłość, chce abyśmy doświadczyli jak najwięcej. Jednak bywa tak, że dostajemy dwie opcje do wyboru. Stoimy na rozstroju dróg, i musimy podjąć decyzje, która zdecyduje czy będziemy szczęśliwi.

Z punktu widzenia Niall'a:
To nie może być prawda, Bóg sobie ze mnie kpi. Stwierdził, że to będzie moja kara za to, że nie dzielę się jedzeniem z innymi. Mało śmieszne...Wszyscy czekają na jakiś ruch z mojej strony, nikt nic nie rozumie, jednak mało mnie to teraz obchodzi. Liczy się tylko postać tej małej osóbki, która z przerażeniem wpatruje się w moje oczy. Mam ochotę podejść i mocno ją przytulić. Powiedzieć, że cholernie tęskniłem i codziennie modliłem się o to, aby ją odnaleźć, lecz nie jestem pewny czy to moja mała, kochana Ronnie...
-Ja...-szepnąłem, nie wiem co dalej. Słowa uwięzły mi w gardle.

"Być może dla świata jes­teś tyl­ko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jes­teś całym światem. "~Gabriel García Márquez

Z punktu widzenia Ronnie:
Nie pamięta mnie, a może po prostu nie chce pamiętać. To koniec. Odnalazłam go i mam udawać, że się nie znamy? NIGDY! Chcę umrzeć, zniknąć z powierzchni ziemi. Tak jestem jedną z tych małolat, które planują zakończenie swojej egzystencji, jestem jedną z tych która się tnie, bo ból pomaga mi przetrwać. Macie racje, jestem kupą śmieci. Nie zasługuję na miłość. Powinni mnie spalić na stosie! W sumie nie, dla mnie taka śmierć była by nagrodą. Powoli tracę wszystko, tracę samą siebie. Jestem co raz dalej od szansy na lepsze jutro. Zmieniam się, tak jak wszyscy ludzie, ale nie na lepsze. Nie chcę tego. Chcę być normalna. Popełniłam w życiu wiele błędów, żałuję. Nie raz prosiłam o rozgrzeszenie Boga. Mam wrażenie, że zawsze mi je dawał. On kocha nas wszystkich, nie zważa na to kim się stajemy. Jesteśmy jego dziećmi, więc dlaczego pozwala mi na to co robię? Dlaczego nie pomoże mi przetrwać? W tej chwili łzy, to moi jedyni przyjaciele.

"Jeśli ktoś się mod­li, Pan Bóg w nim oddycha."

-Powiedz, że mnie pamiętasz...błagam-mocno zaciskam pięści. Nie poddam, się. Muszę go odzyskać.-Powiedz!- wrzasnęłam. Poczułam, jak stojący obok mnie Harry drgną. Nikt się tego nie spodziewał. Poznali mnie jako, przepełnioną bólem i cichą jak mysz, dziewczynkę. Heh, możliwe, że pomyśleli o mnie jak o dziewczynce z zapałkami. Nie zdziwiłabym się, sama mam o sobie takie mniemanie. Męczyła mnie ta cisza. Zdecydowanie za dużo emocji. Muszę odpocząć, odetchnąć...wstąpić do mojego raju, po lekarstwo. Momentalnie,pokaleczony nadgarstek zaczął piec. Zapłakana minęłam blondyna i już miałam wbiegać na schody kiedy przemówił.
-Cześć, nazywam się Niall i kocham jeść.-jego głos drżał. Pamięta...właśnie tak przywitał się ze mną po raz pierwszy. W prawej dłoni trzymał kolorowego lizaka, którego obdarzył krótkim spojrzeniem, a następnie podarował go mnie. Tylko ze mną dzielił się swoimi "skarbami". Czasami to czułam się tak, jakbym to ja byłą jego skarbem.
-Czy ktoś do świętej marchewki, zechce wytłumaczyć mi o co w tym wszystkim chodzi?!-Lou, troszkę się zbulwersował.-Dobrze wiecie, że złość szkodzi piękności, a fani nie będą zadowoleni kiedy zobaczą, że moja cudna twarz uległa zmianom.-Teraz, to ja zaczęłam się w tym wszystkim gubić, jacy fani? Co on pierdzieli, nawciągał się mąki? A może przedawkował marchewki...całkiem prawdopodobne, chyba zjadł już ich z dziesięć podczas tego przedstawienia.
-Eh...czas na wyjaśnienia, słuchajcie muszę wam coś powiedzieć...a raczej MY musimy opowiedzieć wam pewną historię.-Spojrzał w moją stronę, widziałam, że jego oczy zaszły cienką mgiełką. Jestem pewna, że dla niego ta sytuacja też jest bolesna. Nieśmiało wyciągnął rękę w moją stronę. Przyjęłam ją z uśmiechem na twarzy.

"Made up your own Life Story,before someone else will do it."~Weronika M. 
___
Weszłam dziś na bloga i jak zobaczyłam 5 komentarzy to zrobiło mi się bardzo ciepło w okolicach serca. Niezmiernie się ciesze, że ktoś czyta te wypociny, dlatego postanowiłam nie czekać i napisałam rozdział III.
Nie jest on długi, ale na początku pisałam, że nie mam zamiaru pisać metrowych rozdziałów, więc musicie się zadowolić czymś takim. Wybaczcie mi wszystkie błędy, nie potrafię się ich pozbyć całkowicie. Jednak mam nadzieję, że treść bd na tyle wciągająca, że nie zwrócicie na nie uwagi :D Nie mam pojęcia kiedy pojawi się nowy rozdział, jeśli będę widziała, że nadal ktoś to czyta, to postaram się napisać go jak najszybciej. Dziękuję wam za opinie, kocham  ♥

©me

sobota, 12 maja 2012

"You never really can fix a heart"

Rozdział II

"And I just ran out of bandaids
I don't even know where to start
cause you can bandage the damage
you never really can fix a heart" ~Demi Lovato, Fix a heart


Serce bije jej co raz szybciej. "Co jeśli mnie nie zaakceptuje?", przeszło jej przez myśl. Wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę drewnianych schodów. Wolnym krokiem idzie przed siebie, a spocone dłonie wyciera w zniszczone już jeansy. Boi się odrzucenia, nie chce zostać wyśmiana...
-No Shane, chodźmy już, chcę ją poznać.- usłyszała błagalny głos chłopaka. No tak, kompletnie zapomniała o kolegach. Ostatni schodek i znajduje się w salonie pełnym chłopaków.
-Ehem...cześć- szepnęła, miała nadzieję, że jej nie usłyszeli i będzie mogła uciec. Schować się w pokoju. Jednak Bóg postanowił inaczej. Kilka par oczu spojrzało w jej stronę. Na widok blondynki chłopak w pasiastej koszulce upuścił nadgryzioną marchewkę, na podłogę i rzucił się na nią aby ją wyściskać. Nie takiego powitania się spodziewała. Myślała, że ją wyśmieją, i będą ciskać obelgami. Myliła się. Poklepała nowego kolegę po plecach po czym wyswobodziła się z uścisku i pozwoliła sobie na delikatny uśmiech...
***
-Hej, mała uśmiechnij się, już będzie tylko lepiej.-Powiedział, Shane.-Zawsze chciałem mieć młodszą siostrzyczkę.-Kiedy, usłyszał z ust Veronic'y że przez całe swoje dotychczasowe życie mieszkała w domu dziecka, zakręciła mu się łza w oku. On zawsze miał wszystko. Dom, kochającą rodzinę, dziewczyny na pęczki, pieniądze. Niczego mu nie brakowało. Czasami wydawał się być tym wszystkim przesycony. Przed poznaniem chłopaków, tak na prawdę, nie mógł na nikogo liczyć. Wszyscy lecieli tylko na jego forsę. Zawsze on stawiał, fajki, alkohol i inne dziadostwa. Przenośny portfel. Tak właśnie o sobie myślał. Wszystko się zmieniło kiedy przyjaciółka jego matki, adoptowała Niall'a. Tylko on wie o tym, że blondynek, nie jest rodzonym synem, pani Horan. Zna największą tajemnice, chłopaka i nigdy nie myślał aby wykorzystać to przeciwko niemu. Nie wracają do tego. Żyją jak gdyby nigdy nic.
-Chłopaki, gdzie polazł blondynek?
-Siedzi w ogrodzie, był strasznie smutny, jednak powiedział, że to z powodu końcówki chisps'ów.-Nastolatek w kręconych włosach zaśmiał się nerwowo i leniwie poszedł aby porozmawiać z przyjacielem.
***
Osoba pierwsza - Niall :

Do jasnej cholery, czemu wszystkie wspomnienia musiały powrócić. Te dni kiedy siedzieliśmy u niej w pokoju i rozmawialiśmy godzinami, jak będzie wyglądać nasze życie, albo jak mocno wtulała się we mnie kiedy za oknem była burza. Czemu musiałem zostać adoptowany, wolałbym teraz tam gnić. Oddał bym wszystko za jeszcze jedną chwilę obok niej. Nauczyłem się żyć pół przytomnie, udawać kogoś kim nie jestem. Wystarczy dobra mina do złej gry. Robię to tylko dla niej-żyję.
-Niall...-szepną Hazza.-Co w ciebie wstąpiło? Nie jesteś dziś sobą.
-Nigdy nie jestem sobą...Dobra wracajmy do ludzi. I jak nasza nowa koleżanka?-nienawidzę użalać się nad sobą, nie tak zostałem wychowany.
-Baaaaaaardzo ładna.-Loczek poruszał brwiami, a ja tylko cicho się zaśmiałem.
***
Osoba pierwsza Ronnie 




"No dalej, wybiedzona miłości, co się stało. Karm się nadzieją z chudej piersi " ~ tłum. Skinny Love - Birdy

Wszyscy dookoła mnie zanoszą się śmiechem, dzięki Zayn'owi który ciągle opowiada kawały. Jednak ja siedziałam jak na szpilkach. Nie wiadomo czemu na samą myśl o tym, że jest tu ktoś jeszcze bije mi serce. Przecież to nie realne, że to będzie on. Takie przypadki zdarzają się tylko w filmach a nie w realnym życiu. Miłości też nie ma. To tylko fikcja. Wmawiamy coś sobie, czujemy to co chcemy, lecz nie mogę się uspokoić. Wiem, że powinnam się zmienić, lecz nie potrafię. Ciągle uciekam myślami do tamtych dni, a ból który sobie sprawiam pomaga mi przetrwać. Wiem, że śmierć to nie wyjście, jednak każdego nowego dnia, chęć przejścia na druga stronę jest silniejsza. Po prostu chciałabym być normalna. Boże pozwól mi być normalną. I właśnie w tym momencie, unoszę powieki, a przede mną stoi ON i szeroko się uśmiecha.
Widzę, że robi to tylko dlatego aby nie wyjść na gbura. Czuję, że chciałby stąd wyjść, ale oni mu na to nie pozwolą. Łza spłynęła po moim policzku.
-Niall?-powiedziałam tak cicho, jakbym nie chciała aby to usłyszał, jakbym nie chciała poznać odpowiedzi, ale ja wiem jaka ona jest. Tego uśmiechu nie da się zapomnieć...

"Każdy ma swoje przeznaczenie;
jedyne co musi zrobić,
to za nim podążać o je zaakceptować, bez względu na to dokąd prowadzi." ~Henry Miller


__
Rozdział dedykuję wszystkim czytającym. Jeśli mogę mieć do was prośbę. Dajcie jakiś znak że czytacie, ponieważ nie wiem czy opłaca mi się kontynuować , czy są chętni na to opowiadanie. Naprawdę będę wam wdzięczna, nie musi być to komentarz, wystarczy że dołączycie do grupy "Fani♥". Dziekuję, xoxox i może do usłyszenia :D